Posts

Es werden Posts vom Februar, 2017 angezeigt.

28 Februar 1917, Triest. Co u diaska?

Otworzył oczy i roztarł zastygłe mięśnie. Nawet nie zauważył kiedy zapadł w sen. To podróż z P▮▮▮▮▮▮▮▮▮a musiała go wykończyć bardziej niż sądził. Wstał z trudem i podjął swój marsz przez ulice portowego miasta urywanym krokiem. Rozglądał się po opustoszałych ulicach i zastanawiał: Co tu się do diaska wydarzyło?! To nie mógł być Triest jego młodości, niezasypiające miasto pełne turystów, dokerów, handlarzy i rzezimieszków. A teraz? Wszędzie tylko zalegały zwały kurzu. Wszedł do opuszczonej kafejki, gdzie znalazł pokryte pyłem talerze i zetlałe wydanie "Kuriera Lwowskiego" sprzed nieomal roku. Nie znalazł natomiast żadnego śladu zamieszek czy walki. Jaki straszliwy kataklizm mógł do tego stopnia wyludnić stolicę prowincji i nie pozostawić po sobie żadnego śladu?

27 Februar 1917, Triest. Stare uliczki, nowe twarze

Dwudziestego siódmego dnia miesiąca Februara na ulice Triestu wyszło słońce. Oprócz słońca, zawitał tam jeszcze jeden niespodziewany gość, którego triesteńskie bruki nie widziały jeszcze dawniej. Głęboko osadzone w przedwcześnie postarzałej twarzy, mądre oczy spoglądały na miasto, które niegdyś kochały tak bardzo. A Triest, trzeba to powiedzieć jasno, nie przedstawiał sobą najlepszego widoku. Oglądanie ulic, którymi spacerował przed laty i kawiarni, w których niegdyś przesiedział całe noce przy zażartych dyskusjach politycznych po prostu bolało. Bolało tak, jak boleć może spojrzenie na twarz osoby, która kiedyś była Ci najdroższa, a teraz jest tak zmieniona wyniszczającą chorobą, że ledwie rozpoznajesz cień dawnej świetności w jej rysach. Postukując na kocich łbach drewnianą nogą, do której wydawał się nienawykły, szedł przez uliczki Triestu aż dotarł do synagogi. Wydając się zrezygnowany osunął się na schody świątyni i westchnął ciężko. Rozejrzał się po opustoszałej ulicy i zadumał.